Wiatr z Piskorowic
Otulona rzeką i lasem
Oddycha zbożem i ziemią
Matka, co dzieci swe tuli
Skrwawione różną choć wspólną krwią.
A dymy z chat przyciemniły jej skronie
A ogień rozpalił jej smutne oczy
Bo kiedy strzechy czerwony kur zajął
jej łzy gasiły ból
i tego Rusina, co ręce spękane miał ziemią swych dziadów
i tego Polaka, co ściskał kiedyś tę rękę
i tego Żyda, co do tych rąk tulił swe lico
A inne matki ciągle śpiewały
Kołysząc swoje pociechy,
że Jeszcze nie zginęła, póki my żyjemy,
lecz, czy złączym się z narodem?
Ty pamiętaj wszystkie głowy
Przyodziane ołowianym wiankiem kul
Pod twą powieką niech źródłem uderzą
w dumę i pamięć, że jesteś stąd,
bo dumki już co raz bledsze w pamięci
i ruiny cerkwi kruszeją tak szybko
bo wolność to dom i ziemia
a nie papierowe metryki.
Pamiętaj o tym patrząc na San,
który jak ojciec przyjął swe dzieci skrwawione
patrząc na ziemię, co ostatkiem sił
piła krew, by nikt jej nie zhańbił.
I dziś ta mogiła przytula swe dzieci,
które wróciły do matki, do ziemi
i niech ta cisza cmentarna
krzyczy o pamięć rozsadzając nam skronie
a ściany szkoły już nie płaczą
już nie są kąsane zębami kul
już spokój, mimo, że żadna
farba nie pokryje tej krwi
Twym obowiązkiem pamiętać,
gdzie twoje serce, co czasem w wykrzykniku,
a rozum w pytajniku
i ty sam w kropce.
Bociany zawsze wracają
powrócisz i ty.
Dlatego dawaj znak pamięci
jak ja próbujący nie spłoszyć
gołębia z Piskorowic.
Jak ja, zostawiwszy swe serce
schowane w mogile
tętniącej pamięcią o krwawych dniach.
Bo może już razem nie pójdziemy
w pole siać zboże
Bo i tak pozbawieni swych rodzin
wszyscy zostaliśmy osieroceni. Adam Fus